Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1312

Ta strona została przepisana.

wo na wszelki wypadek. Otóż tak być powinno. Biedny, biedny Quelus.
I smutnie kiwnął głową.
— O co się troszczysz królu — rzekł Chicot.
Król wzniósł oczy ku niebu i westchnął.
— Boże widzisz — rzekł, jak on bluźni ale wiesz także, że to błazen tylko.
Chicot wzniósł ramiona.
— A Epernon — rzekł król, na honor, zapomniałem o nim. Epernon ma się bić z Bussym O! Boże, jakże on będzie narażony! Patrz na rozkład stanowisk: na lewo baryera, na prawo drzewo, z tyłu rów. Epernon potrzebuje być bacznym, bo Bussy to wąż, to tygrys, który skacze, uderza, cofa się i zwija.
— Ba! — rzekł Chicot, spokojny jestem o Epernona.
— Ja wcale nie; on zginie.
— O! nie tak on głupi — będzie umiał wykręcić się...
— Jakto rozumiesz?
— Rozumiem, że się nie będzie bił.
— Alboż nie słyszałeś?
— Prawda.
— A więc?
— Dlatego też bić się nie będzie.
— A! niedowiarku!