— Znam gaskończyków, Henryku; ale otóż dzień, powracajmy do Luwru.
— Czy myślisz, że w czasie walki w Luwrze pozostanę?
— Zapewne — bo gdyby cię tutaj widziano każdy powiedziałby jeśli twoi zwyciężą, żeś czarami przechylił na ich stronę zwycięztwo; w przeciwnym razie, jeśli będą, pokonani, żeś ty im przyniósł nieszczęście.
— Co mnie to obchodzi? ja zawsze będę ich kochał.
— Pragnąłbym, abyś był cokolwiek silniejszym, Henryku; bardzo życzę ci, abyś zawsze kochał twoich przyjaciół, ale także pragnę abyś samego księcia Andegaweńskiego w Luwrze nie zostawiał.
— Alboż tam nie ma Crillona?
— Crillon jest lew, dzik, nosorożec, co chcesz, twój zaś brat jest wężem, jaszczurką, grzechotnikiem, którego potęga nie w sile, ale w truciźnie.
— Masz słuszność; każę go zamknąć w Bastylli.
— Mówiłem, że nie potrzebnie się z nim widziałeś.
— Tak, pokonał ranie swoją pewnością, swojem twierdzeniem, że wyświadczył mi przysługę.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1313
Ta strona została przepisana.