Zaledwie ostatni wymówił wyraz, lampa z kolei zgasła i ciemność zupełna zaległa pokój.
— Cóż u licha! — zawołał Chicot powstając.
— Będzie mówił, będzie mówił — rzekł król kuląc się na łóżku.
— Zatem słuchajmy.
W rzeczy samej, głos ponury i świszczący mówił w rogu łóżka:
— „Zatwardziały grzeszniku, czy jesteś?”
— Jestem, jestem — rzekł Henryk szczękając zębami.
— Jakiś chropowaty głos — zrobił uwagę Chicot — ale słuchajmy, to coś ciekawego.
— „Czy słyszysz mnie?” — zapytał głos.
— Słyszę — wyjąkał Henryk — słucham skulony pod twoim gniewem.
— „Czy myślisz, że byłeś mi posłuszny, powierzchowni oddając się pokucie, a serce zachowując dla grzechu?”
— Dobrze mówi — rzekł Chicot — to jak kazanie, Król złożył ręce, gdy się Chicot doń zbliżył.
— A co? — odezwał się — czy teraz wierzysz?
— Czekaj — rzekł Chicot.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/133
Ta strona została przepisana.