Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/134

Ta strona została przepisana.

— Co chcesz?
— Ciszej, oto zsuń się lekko z łóżka a mnie puść na twoje miejsce.
— A to na co?
— Aby gniew, owego złośliwego ducha spadł na mnie, a nie ciebie.
— Myślisz, że mi to co pomoże?
— Probójmy.
I lekko zsunąwszy króla, sam się na jego miejsce położył.
— Teraz, Henryku — rzekł — siadaj na mojem miejscu i nie przeszkadzaj mi.
Henryk wykonał prośbę.
— „Nic nie odpowiadasz — mówił głos — znać żeś zatwardziały w grzechach.”
— Przebaczenia! przebaczenia! — mówił przez nos Chicot, naśladując Henryka.
I zwrócił mowę do króla.
— To szczególniejsza — rzekł — duch nie poznał się.
— O! oj — westchnął Henryk.
— „Nieszczęsny!” — odezwał się głos.
— Tak, tak — odrzekł Chicot — jestem zatwardziały grzesznik, wielki winowajca.
— „A więc wyznaj twoje grzechy i żałuj za nie.”
— Wyznaję żem zdradziecko z Kondeuszem