powalany krwią, wszedł do królewskiego pokoju.
— Najjaśniejszy panie!... — zawołał padając na kolana. Zemsta! przyszedłem prosić o pomszczenie się...
— Biedny Saint-Luc — rzekł król — co tam takiego? mów, co cię do rozpaczy przywodzi?
— Najjaśniejszy panie, jeden z twoich najszlachetniejszych poddanych, jeden z twoich najwaleczniejszych żołnierzy...
Wyrazów mu zabrakło.
— Co?... — odezwał się Crillon, który sądził mieć prawo do ostatniej pochwały.
— Dzisiejszej nocy zdradziecko zamordowany — zakończył Saint-Luc.
Król jedną myślą zajęty uspokoił się.
Ktoś zamordowany, ale nie żaden z jego ulubieńców, bo wszyscy byli rano.
— O kim mówisz Saint-Luc?
— Wiem o tem, że go nie lubiłeś, Najjaśniejszy panie; ale był tobie wiernym i gotowym krew przelać dla ciebie, inaczej nie byłby moim przyjacielem.
— A!... — rzekł król, który pojmować zaczynał.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1345
Ta strona została przepisana.