I coś, jak błyskawica, ale nie nadzieja, ani radość rozjaśniło twarz jego.
— Zemsty, Najjaśniejszy panie za Bussego — wołał Saint-Luc.
— Za Bussego!... — powtórzył król.
— Za Bussego, którego dwudziestu morderców zabiło tej nocy. Musiało ich być najmniej dwudziestu, bo zabił czternastu.
— Bussy zginął?
— Tak Najjaśniejszy panie.
— Zatem się dzisiaj nie bije?... — rzekł król uniesiony główną myślą swoją.
Saint-Luc rzucił na króla spojrzenie, którego ten nie mógł wytrzymać.
Odwróciwszy się, widział, że Crillon stojący przy drzwiach czekał na rozkazy.
Król dał znak, aby mu przyprowadzono księcia.
— Nie, Najjaśniejszy panie — dodał Saint-Luc — Bussy się dzisiaj nie bije i otóż właśnie dlaczego przyszedłem żądać nie zemsty, ale sprawiedliwości, bo kocham mojego króla i jego honor, a jestem przekonany, że zabijając Bussego okropną Waszej królewskiej mości zrobiono przysługę.
Książę Andegaweński przyszedłszy do drzwi, stanął jak posąg nieporuszony.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1346
Ta strona została przepisana.