Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1350

Ta strona została przepisana.

— Najjaśniejszy panie — mówił książę — ukarz mnie za to, żem szalę zwycięztwa przechylił na stronę twoich ulubieńców i pomógł twojej sprawie, która jest i moją.
— A ja mówię, — odparł Saint-Luc nie mogąc się wstrzymać, — że twoja sprawa jest przeklętą, i że na każdym kroku zemsta Boga ścigać cię powinna; biada tym, którym pomagałeś! Króla dreszcz przeszedł.
W tej chwili, dał się słyszeć hałas, później szybkie bieganie, a w końcu liczne pytania.
Nastąpiło milczenie.
W pośród tego milczenia, jakby głos z nieba potwierdzał zdanie Saint-Luca, drzwi zadrżały pod trzema silnemi stuknieniami Crillona.
Zimny pot potoczył się po skroniach Henryka, a rysy jego zmieniły się strasznie.
— Zwyciężeni!... — zawołał — moi biedni przyjaciele zwyciężeni.
— Wszak mówiłem?... — zawołał Sain-Luc.
Książę z przestrachu złożył ręce.
— Patrzaj!... — zawołał Saint-Luc — jak twoje morderstwa ocalają monarchę... Pójdź mnie zabij, bo jestem bezbronny.
I rzucił na pokój jedwabną rękawiczkę.
Franciszek zapienił się ze złości i zzieleniał.