w którym cię czekają Sardanapal, Nabuchudouozor i marszałek de Retz.”
Henryk III-ci westchnął.
Obawa zachwiała nim zupełnie.
— Co u licha!... — mówił Chicot — ten głos, bardzo przychylny panu Saint-Luc; kto wie, może to jego jaki krewny?
Henryk nie zważał na dowcip trefnisia i mówił z goryczą:
— Jestem zgubiony! ten głos śmierć na mnie sprowadzi — to jest głos z góry.
— Bynajmniej, tym razem mylisz się nieco Henryku, ten głos pochodzi z boku.
— Jakto z boku?... — zapytał Henryk.
— Tak, czy nieuważasz, że z tej strony muru? Na honor, ten głos w Luwrze mieszka.
— Niedowiarku!... — zawołał Henryk.
— Być może; tylko to mnie dziwi, że Henryk III-ci nie ciekawy poznać tak znakomitego gościa u siebie.
W tej chwili, drzazga pozostawiona w kominku, zapaliła się i blaskiem oświetliła twarz Chicota.
Twarz ta była tak wesoła i żartobliwa, że król aż się zadziwił.
— Jakto!... — zawołał, ty żartujesz sobie?
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/137
Ta strona została przepisana.