Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/162

Ta strona została przepisana.

Przecież około godziny dziewiątej rano, rozeszła się wiadomość, że król z księciem Andegaweńskim udadzą się na łowy.
Miejsce zebrania myśliwych, wyznaczono na placu zwanym Ś-go Ludwika.
Było to miejsce gdzie rósł ów sławny dan, pod którym król męczennik wymierzał sprawiedliwość.
Wszyscy już byli obecni, gdy nowy oficer zupełnie nieznany na dworze, ukazał się na wspaniałym karym koniu.
Oczy wszystkich zwróciły się na niego.
Był to mężczyzna mający około lat trzydziestu pięciu, wysoki, ospowaty i twarzy ulegającej zmianom stosownie do uczuć, co wszystko nie korzystnie uprzedzało o nim na pierwszy rzut oka.
W rzeczy samej, sympatye rodzą się na pierwszy rzut oka; twarz szczera i uśmiech serdeczny przyciągają spojrzenia.
Ubrany w kurtkę zieloną, obszytą galonem srebrnym, na głowie mając czapeczkę z piórem, w lewej ręce szeroki miecz na dzików, w prawej złocony kij do rozsuwania gałęzi, który miał królowi podać, pan Monsoreau mógł się wydawać groźnym, ale bynajmniej nie pięknym.
— A! jaką szkaradną figurę sprowadziłeś Mości książę — mówił Bussy do księcia Andegaweńskiego.
— Czyż w Paryżu nic podobnego zna-