wszystko powiedzieć; ty raz ich zapytasz i słowa bąknąć nie raczą.
— Prawda — odpowiedział książę — ale ja tobie poradzę, co masz czynić, aby się dowiedzieć.
— Bardzo proszę.
— Idź się pana de Monsoreau i zapytaj.
— Wasza książęca mość masz słuszność — rzekł Bussy — jeśli odpowiedzieć nie raczy, jest na to sposób.
— Jaki? — Powiem mu, że jest niegrzeczny.
To rzekłszy, odwrócił się, i z kapeluszem w ręku zbliżył się do pana de Monsoreau, który będąc punktem obserwacyjnym dla wszystkich, czekał niecierpliwie, rychło król uwolni go od ciekawych spojrzeń.
Widząc przybywającego Bussy, z wesołą twarzą i uśmiechem na ustach, wypogodził nieco czoło.
— Przebacz pan — mówił Bussy — widzę pana samym — muszę zapytać, czy łaska królewska tylu zrobiła ci nieprzyjaciół nowych, że w tej chwili przyjaciele dawni odstąpili?
— Na honor, panie hrabio — odrzekł pan de Monsoreau — nie wiem czemu przypisać, że przerywasz moję samotność.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/164
Ta strona została przepisana.