— Bynajmniej, ja świętą prawdę mówię.
— A więc dobrze, póki jesteśmy sami powiedz mi ową historyę, której mi kazałeś się domyślać.
— Tę z lasu Meridor? Książę raz jeszcze zbladł, ale nic nic rzekł.
— Zapewne — pomyślał Bussy — książę ma coś wspólnego z ową porwaną kobietą.
— Miech mię Wasza książęca mość raczy nauczyć, jaki jest najlepszy sposób służenia jemu, abym mógł rywalizować z panem de Monsoreau — głośno odezwał się Bussy.
— Jest jeden i chętnie cię nauczę...
Książę pociągnął pana Bussy na stronę.
— Słuchaj — rzekł — wypadkiem, w kościele, spotkałem piękną kobietę, której rysy bardzo mi przypominają ukochaną przezemnie osobę, poszedłem za nią i wiem gdzie mieszka. Służąca jej jest przekupiona i mam klucz od jej domu.
— Dotąd dobrze, Mości książę.
— Mówią, że jest roztropna, chociaż młoda i piękna.
— A! Mości książę, to coś urojonego.
— Słuchaj, jesteś waleczny i kochasz mnie, jak mówisz.
— Moje życie...
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/173
Ta strona została przepisana.