Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/176

Ta strona została przepisana.

aby mię wyręczył i że on raz w życiu, i to dla mnie, był ostrożnym.
— Mości książę — odpowiedział Bussy — pewnego wieczora mówiłeś mi: Bussy, nienawidzę tych ulubieńców królewskich, którzy z nas szydzą: masz iść na wesele Saint-Luca, szukać okazyi sprzeczki i pozbyć się ich... Mości książę, poszedłem tam, ich było pięciu, a ja jeden; wprowadzili mię w zasadzkę, ubili konia, a przecież raniłem ich dwóch, trzeciego powaliłem o ziemię. Dzisiaj żądasz, Mości książę, abym krzywdę wyrządził kobiecie... Przebacz, Mości książę, ale to przechodzi granicę usług, jakie człowiek szlachetny uczynić może.
— Dobrze — rzekł książę — sam wiec tego dopełnię, albo z d’Arillym.
— Przebacz, mości książę — rzekł Bussy, któremu nowa myśl przyszła do głowy.
— Co?...
— Czy w tej sprawie byłeś, Mości książę, gdy ulubieńcy króla na mnie czatowali?...
— W tej samej.
— Zatem twoja piękna nieznajoma mieszka około Bastylii?... — Wprost Ś-tej Katarzyny.
— Czy tak?...