— Wasza książęca mość wołałbyś, aby zabili którego z twoich przyjaciół.
— Bynajmniej, ale ten przyjaciel nie jest księciem i nie ma tylu nieprzyjaciół; przy tem, przyzwyczajony do podobnych przygód, umie sobie w nich radzić.
— Mości książę — rzekł Bussy — na twojem miejscu, wyrzekłbym się tej kobiety.
— O!... nie.
— Dlaczego?...
— Za nadto jest piękna.
— Mówisz, żeś zaledwie ją widział.
— Dosyć, aby ocenić prześliczne blond włosy.
— A ha!...
— Śliczne oczy.
— Aha!...
— Cerę, jakiej nie widziałem i postać cudowną.
— Rozumiem.
— Takiej kobiety nie łatwo się wyrzec.
— Pojmuję Waszą książęcą mość i jego położenie mnie boli.
Książę spojrzał na Bussego z boku.
— Żartujesz.
— Nie, i na dowód tego, gotów jestem dzisiejszej nocy udać się tam.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/178
Ta strona została przepisana.