miała ładne czarne oczy, zęby białe, cerę przezroczystą, co wszystko przyjemną czyniło z niej istotę.
— Panie, rzecze do męża, zawsze jedną myślą zajęta. Mówiono mi, że król nam niechętny, a przecież ciągle się do mnie uśmiecha.
— Moja Joasiu, wcaleś co innego mówiła powróciwszy z obiadu, bo wtedy jego wzrok nabawiał cię trwogi.
— Widać, wtedy Jego królewska mość źle był usposobiony, teraz zaś...
— Teraz gorzej — rzekł Saint-Luc. — Król uśmiecha się przymkniętemu usty, wołałbym żeby mi zęby pokazał. Joasiu, moja droga przyjaciółko, król nam coś przykrego gotuje. O! nie patrz na mnie tak czule!... lepiej odwróć się odemnie. — Otóż Maugiron do nas przybywa, zatrzymaj go, mów z nim, bądź grzeczną dla niego.
— Wiesz co — rzekła Joanna z uśmiechem — szczególniejsze zlecenie i gdybym je co do słowa wykonała, mogliby sądzić...
— A!... — odrzekł Saint-Lue z westchnieniem — to byłoby wcale dobrze.
I, odwróciwszy się od żony, która z podziwu przyjść do siebie nie mogła, udał się do Chicota, z całą śmieszną nadętością odgrywającego rolę króla.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/19
Ta strona została przepisana.