— Patrzaj pan — rzekła, dobywając z zapasa ukryty sztylet — oto moja odpowiedź.
I wyskakując do pokoju, w którym był Bussy, zatrzasnęła drzwi, pchnęła zasuwkę, a tymczasem pan de Monsoreau bił w deski pięścią.
— Jeśli pan — mówiła spokojnie Dyana — naruszysz drzwi, zastaniesz mię na progu nie żywą.
— Bądź pani spokojną — rzekł Bussy, obejmując jej kibić — masz tutaj właśnie obrońcę.
Pan de Monsoreau nogą we drzwi uderzył; lecz bojąc się, aby Dyana nie wykonała groźby, trzasnął drzwiami i wyszedł.
— Panie — zawołała Dyana, wydzierając się z rąk Bussego i cofając się w tył. — Kto jesteś i jak tu wszedłeś?...
— Pani!.. — odezwał się Bussy, otwierając drzwi i padając na kolana — jestem człowiekiem, któremuś życie ocaliła. Nie sądź pani, abym tutaj wszedł w złych zamiarach, albo nastawał na twój honor.
Dzięki jasnemu światłu, Dyana poznała młodzieńca.
— A!... pan tutaj — zawołała, składając ręce — pan byłeś tutaj i wszystko słyszałeś?...
— Niestety!...
— Alę kto jesteś?... jak się nazywasz?...
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/192
Ta strona została przepisana.