Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/197

Ta strona została przepisana.

że jest inny świat jak moje owieczki, pawie, łabędzie, gołąbki; nie myśląc, że to życie zmienić się musi.
Zamek Meridor stał wpośród obszernych lasów, należących do księcia Andegaweńskiego; lasy te były pełne sarn, jeleni, których nie prześladowano; znałam je wszystkie, niekiedy przybiegały do mnie, osobliwie jedna łania, moja ulubiona Dafne, przychodziła jeść z mojej dłoń:.
Jednej wiosny, przeszło miesiąc jej nie widziałam, sądziłam, że zdechła, i płakałam jej jak przyjaciółki; gdy nagle przyszła z dwoma jelonkami, które naprzód uciekały przedemną, a potem, za przykładem matki, przyszły się ze mną pieścić.
Około tego czasu, doszła nas wiadomość, ze książę Andegaweński przysłał swojego rządcę do stolicy prowincyi.
W kilka dni potem, dowiedziano się. że nazywał się Monsoreau.
Nie wiem dlaczego, nazwisko to przykrość mi sprawiło: dzisiaj wnoszę, że to było przeczucie.
Upłynął tydzień, mówiono dużo o panu de Monsoreau.
Pewnego rana las rozległ się odgłosem trąbki i gonieniem psów; pobiegłam aż do kraty