Niestety! od tej chwili przestałam być nie tylko szczęśliwą, ale i spokojną.
Wkrótce spostrzegłam, że uczyniłam na nim wrażenie.
Z początku, bywał raz w tydzień, później dwa, później codziennie.
Uprzedzający dla mego ojca, umiał mu się podobać.
Hrabia był i dla mnie uprzedzający jak dla kochanki, a pełen uszanowania, jak dla siostry.
Pewnego rana, ojciec wszedł do mego pokoju poważniejszy niż zwykle, a w jego powadze przebijało się coś radosnego.
— Moje dziecię — rzekł do mnie — zawsze mi mówiłaś, że jesteś przy mnie szczęśliwą.
— Najszczęśliwszą! — zawołałam — nigdy nie chcę cię odstąpić.
— A więc moja Dyano — mówił dalej zniżając się aby mię w czoło pocałować — twoje szczęście zależy tylko od ciebie.
Spodziewałam się co ma powiedzieć i zbladłam tak okropnie, że zatrzymał się, nim usta na mojem czole położył.
— Dyano, moje dziecię! — zawołał — co tobie?
— Pan de Monsoreau — wyjąkałam.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/203
Ta strona została przepisana.