ojciec kilkakroć o mnie pytał i kazał donieść sobie, skoro powrócę.
Ledwie weszłam do mego pokoju, ojciec mój przybiegł.
— Moje dziecię — rzekł — ważna przyczyna zmusza mnie do rozstania z tobą, na dni kilka: nie pytaj mnie o nic i uważaj, że musi być potrzeba, skoro clę tydzień, a może miesiąc nie będę widział.
Zadrżałam, chociaż nie przenikałam, na jakie byłam wystawiona niebezpieczeństwo; powtórne odwiedziny pana de Monsoreau nic mi dobrego wróżyć nie mogły.
— Gdzież mam się udać, mój ojcze? — zapytałam.
— Do zamku de Lude, do mojej siostry, gdzie zostaniesz przed wszystkiemi ukrytą. Przybędziesz tam w nocy, aby nie obudzić podejrzeń.
— Ty mi nie będziesz ojcze towarzyszył?
— Nie, to mogłoby także wzbudzić podejrzenia, a nawet nasi ludzie nic wiedzieć nie będą o twoim wyjeździć.
— Z kimże pojadę?
— Z dwoma pewnymi ludźmi.
— A! mój Boże! mój ojcze!
Baron uścisnął mnie.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/206
Ta strona została przepisana.