Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/209

Ta strona została przepisana.

rzekłam, my jesteśmy kobiety i nie umiemy się bronić.
Jeden z jedźców zsiadł z konia, zajął miejsce woźnicy i zwrócił w inną drogę.
Bussy, jak to łatwo pojąć, słuchał opowiadania z największem zajęciem: w pierwszych chwilach miłości, jest jakieś religijne uszanowanie dla osoby, którą zaczynamy kochać.
Kobieta wybrana jest wyższą nad inne, staje się bóstwem niejako.
Każde jej słowo zdaje nam się łaską, każdy uśmiech, nadmiarem szczęścia.
Bussy, nie śmiał przerywać pięknej naratorce, każdy szczegół jej życia był dlań nader interesującym i słuchał słów Dyany, z takiem zajęciem, jakby od nich życie jego zawisło.
Młoda kobieta uległa podwójnemu wrażeniu, przeszłości i teraźniejszości.
Zatrzymała się chwilę, Bussy nie mogąc wstrzymać swej ciekawości, rzekł ze złożonei rękoma:
— Mów pani dalej, mów.
Dyana poznała, że uczyniła wrażenie.
Głos, poruszenia, wyraz twarzy, wszystko było w zgodzie z wymówionemi wyrazami.
Uśmiechnęła się więc smutnie i mówiła:
— Po trzech godzinach jazdy, powóz za-