— Nie śmiem panience radzić — odrzekła — ale wypada przeczytać. Może ten list zawiera ostrzeżenie o niebezpieczeństwie i podaje nam środki ocalenia?
Rada była rozsądną.
Wzięłam list i otworzyłam.
Tu Dyana przerwała opowiadanie, powstała i otworzywszy małą szkatułkę, a z niej jedwabny pugilares wyjąwszy, dostała list.
Bussy spojrzał na adres.
„Do ślicznej Dyany Meridor,” przeczytał.
I spoglądając na młodą kobietę, rzekł:
— To pismo księcia Andegaweńskiego.
— A!... — mówiła z westchnieniem, nie omyliłam się zatem...
Gdy Bussy wahał się czytać, rzekła.
— Czytaj pan, przypadek wtajemniczył cię w moje życie, nie powinnam mieć dla pana tajemnic.
Bussy czytał:
„Nieszczęśliwy książę, którego twa piękność ugodziła w serce, o dziesiątej godzinie usprawiedliwi się ze swego postępowania, które tylko sama miłość może uniewinnić.
— A więc to pismo księcia Andegaweńskiego?... — zapytała Dyana.