„Moja droga Dyano, pan hrabia de Monsoreau może cię wyrwać z grożącego niebezpieczeństwa. Zaufaj mu zupełnie, jako najlepszemu przyjacielowi, którego niebo nam zsyła. On ci opowie, jak pragnę, abyś zaciągnięty dług wdzięczności, starała się wypłacić. O to cię prosi ojciec, nad którym miej litość.
Nic stanowczego nie miałam, w myśli przeciwko panu de Monsoreau; wstręt, jakim mię natchnął, był raczej instynktowym, niż wyrozumowanym. Tylko śmierć łani, mogłam mu zarzucić, a ta zbrodnia, jak na myśliwego, niegodną była wspomnienia.
Przystąpiłam więc ku niemu.
— I cóż?... — zapytał.
— Panie, przeczytałam list mojego ojca, który mówi, że masz mię ztąd wywieźć; nie wspomina nic przecież, gdzie mię zaprowadzisz?...
— Zaprowadzę panią tam, gdzie baron jej oczekuje.
— Gdzież czeka na mnie?...
— W zamku de Meridor.
— A więc zobaczę mojego ojca?...
— Za dwie godziny.
— Ah!... panie, jeżeli mówisz prawdę...