Koniuszy trzymał za lejce dwa konie, z tych jeden kary, hrabiego, drugi biały, dla mnie przeznaczony.
Hrabia pomógł mi wsiąść na mego i natychmiast swojego dosiadł.
Gertruda wsiadła z jednym ze służących.
Po skończonych przygotowaniach, ruszyliśmy galopem.
Hrabia wziął lejce mojego konia, chociaż mówiłam, że dobrze jeżdżę i nie wymagam tej ostrożności; lecz odpowiedział, że jadąc spiesznie, mogłabym uledz wypadkowi.
Biegliśmy już przeszło dziesięć minut, gdy usłyszałam głos Gertrudy.
Odwróciłam się i spostrzegłam, że nasz orszak rozdzielił się; czterech ludzi pojechało boczną ścieszką, a hrabia i czterech innych udali się ze mną.
— Gertrudo!... — zawołałam. — Panie, czemu Gertruda nie jadzie z nami?...
— Jest to konieczna ostrożność — odpowiedział hrabia — gdyby nas ścigano, dwa pozostawiamy ślady. Skorzystamy z tego, gdy książę uda się w pogoń za służącą, a nie za panią.
Odpowiedź ta nie zaspokoiła mię.
Ale co mówić, co czynić?... Wzdychałam i czekałam.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/244
Ta strona została przepisana.