Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/247

Ta strona została przepisana.

Châtre leżało o dziesięć mil od zamku Meridor, na drodze do Paryża.
— Panie — rzekłam — towarzyszę ci ale w Châtre, zrobimy układy.
Pozorne posłuszeństwo nie uspakajało mnie, lecz że nie miałam prawa wyboru i uchodziłam przed księciem Andegaweńskim, jechałam tedy w milczeniu.
O świcie przybyliśmy do Châtre, lecz zamiast udać się do wsi, skierowaliśmy do samotnego domku.
Zatrzymałam konia.
— Gdzie jedziemy? — zapytałam.
— Słuchaj pani — mówił hrabia — poznałem twoję roztropność i do niej się odwołuję. Czy możemy przed potężnym uciekając księciem, stawać w zwyczajnym zajeździe i narażać się na odkrycie? Jednego człowieka snadno przekupić, ale nie wieś całą.
Usprawiedliwienie hrabiego było dostateczne.
— Dobrze — odpowiedziałam — jedźmy.
Puszyliśmy.
Oczekiwano nas, jeden ze służących wyprzedził orszak, aby przygotować ciepły pokój i wygodne posłanie.