Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/249

Ta strona została przepisana.

— Niestety! — rzekł Bussy — jeżeli to list pani ojca, to jest bardzo jasny.
— Jego, powątpiewać nie mogę...
Trzykroć go przeczytałam, zanim cokolwiek postanowiłam.
Nakoniec, przywołałam hrabiego.
Wszedł zaraz, co mię przekonało, że czekał za drzwiami.
Trzymałam list w ręku.
— I cóż — rzekł — czytałaś pani?
— Tak — odpowiedziałam.
— Czy jeszcze pani wątpisz o mojem poświęceniu i szacunku?
— Wątpiłam, dopóki ten list mnie nie upewnił. Teraz, przypuśćmy, że ulegnę życzeniom ojca, co postanowisz?
— Myślę zawieźć panią do Paryża, gdzie najłatwiej się ukryć.
— A mój ojciec?
— Jak tylko minie niebezpieczeństwo, baron się ukaże.
— Dobrze panie, jestem gotowa przyjąć twoje poświęcenie, pod warunkami, jakie sam podyktujesz.
— Ja żadnych nie dyktuję — odpowiedział hrabia — chcę panią ocalić jedynie.