Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/263

Ta strona została przepisana.

Biedaczka, musiała powtórzyć swoje ostrzeżenie, tak byłam zatopiona w modlitwie.
Podniosłam głowę, machinalnie spojrzałam w około siebie i spostrzegłam strwożona, księcia Andegaweńskiego, który mię pożerał oczyma.
Mężczyzna, zdający się być jogo poufałym stał przy nim.
— To był Aurilly — rzekł Bussy — jego lutnista.
— W rzeczy samej — odpowiedziała Dyana — sądzę, że to nazwisko wymówiła później Gertruda.
— Mów pani dalej — rzekł Bussy — wszystko teraz zaczynam pojmować.
— Zapuściłam na twarz zasłonę, ale zapóźno, widział mię, a jeżeli nie poznał, sądzi mię podobną do tej, którą kochał. Czując ciążący na sobie wzrok jego, powstałam i postąpiłam ku drzwiom. Wychodząc, znowu go ujrzałam; umaczał palce w wodzie święconej i mnie podał.
Udałam, że go nie widzę i wody nie przyjęłam.
Macając, czułam, że idzie za mną: gdybym znała Paryż, mogłabym go w błąd wprowadzić; lecz nie znałam nikogo, kogobym mogła prosić o gościnność, nie miałam przyjaciela, ani obrońcy.