Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/276

Ta strona została przepisana.

Był to bezwątpienia ten, na którego zaczajeni czyhali, ponieważ krzyknęli: do szpad! do szpad! i poskoczyli ku niemu.
Wiesz pan już, że ty sam byłeś tym jeźdźcem.
— O pani — rzekł Bussy, który w opowiadaniu młodej kobiety, spodziewał się odkryć jakąś tajemnicę serca — oprócz walki, nic nie wiem, bo zaraz zemdlałem.
— Zbytecznie mówić panu — ciągnęła Dyana nieco zarumieniona — że nie równa walka obudzą zawsze interes, to też lękałyśmy się i drgały.
Widziałyśmy, jak koń twój upad! i sądziłyśmy żeś zgubiony.
Lecz waleczny Bussy zasługiwał na swoję sławę.
Podniosłeś się i uderzyłeś na nieprzyjaciół: nakoniec, otoczony ze wszystkich stron, biłeś się jak lew, z twarzą zwróconą ku przeciwnikom i oparłeś się o bramę.
Wtedy, przyszło mi na myśl, aby ci otworzyć i obiedwie zeszłyśmy na schody.
Jak mówiłam, byłyśmy obwarowane wewnątrz i wprzódy uprzątnąć wiele rzeczy było potrzeba; gdyśmy zeszły, już brama była zatrzaśnięta.