nym Gwizyuszu, dlatego apostrofa Chicota. uczyniła go tak ponurym, że do Bicêtre przybywszy, nikt nie miał odwagi rozpocząć przerwanej rozmowy.
Trzech godzin było potrzeba na przejechanie z Luwru do Bicêtre .
Najwięcej spodziewający się liczyli przybyć do Fontainebleau nazajutrz wieczorem, pesymiści zaś chcieli się zakładać, że trzeciego dnia około południa.
Chicot utrzymywał, że wcale nie przybędą.
Wyjechawszy z Paryża, orszak począł się swobodniej poruszać; ranek był piękny, wiatr mniej gwałtownie powiewał i słońce przebiło się z za obłoków; rzekłbyś, że to dzień jesienny, w którym przy szmerze powiędłych liści, oko podróżnego z żalem na nagie spogląda drzewa.
Była trzecia po południu, gdy orszak przybył do Juvisy.
Ztąd widać było most zbudowany na Orge i wielki zajazd dworu francuzkiego, z którego wydzielała się woń pieczywa i gwar wesoły.
Nos Chicota naprzód poczuł zapachy kuchenne.
Wychylił się więc z kolasy i ujrzał wielu mężczyzn, osłoniętych futrami.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/298
Ta strona została przepisana.