— Bo — mówił król dalej — ten zuchwalec....
— Zapewne, zapewne — przerwał Saint-Luc. — Przecież dziś, albo jutro trafi na swego.
— Hum! — mruknął król — dyabelnie szpadą robi. Czemuż go wściekły pies nie ukąsi? to byłoby dla nas dogodniej.
I spojrzał z pod oka na Bussego, który z kilkoma przyjaciółmi przechodząc po salonie, potrącał najnieprzychylniejszych księciu Andegaweńskiemu, czyli tem samem najprzychylniejszych królowi.
— Bo szatana — zawołał Chicot — nie trącaj panie Bussy mojej ulubionej szlachty, bo tak dobrze jak każdy inny dobędę szpady.
— A! — z uśmiechem pomruknął Henryk — na honor, dobrze widzi rzeczy....
— Jeżeli podobne będzie stroił żarciki, ukarzę Chicota, Najjaśniejszy panie — odezwał się Maugiron.
— Nie narażaj się; Chicot jest szlachcicem i pod względem honoru bardzo drażliwy. — Zresztą, nie on zasługuje na karę, bo nie on jest najzuchwalszym.
Tym razem trudne się było omylić, Queius dał znak panom d’O i d’Epernon.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/30
Ta strona została przepisana.