Ta strona została przepisana.
Rozdział V.
Brat Gorenflot już po dwa kroć wspomniany.
Po dniu pogodnym, piękny choć zimny wieczór nastał, a noc jeszcze chłodniejsza. Z pod naciśniętych na uszy kapeluszy mieszczańskich, widać było zgęszczoną parę, po ziemi słychać skrzypienie, jednem słowem był to piękny wiosenny przymrozek, który podwójny nadaje powab róży, postawionej w oknach zajazdu.
Chicot wszedłszy do sali, spojrzał po wszystkich kątach, a nie znajdując pana Klaudyusza, udał się poufale do kuchni.
Gospodarz zatrudniał się czytaniem pobożnem, w ogromnej rynce gotowało się mięsiwo, a silny ogień rozniecał zapach po izbie.