Na odgłos wejścia Chicota, pan Bonhommet podniósł głowę.
— Ah! to pan — rzekł, zamykając książkę — życzę zdrowia i smacznego apetytu.
— Bardzo dziękuję za dobre życzenie, ponieważ obydwom nam korzyść przynieść może... lecz to zależy...
— Odczego zależy?...
— Wiesz pan, że sam jeść nie lubię.
— Jeśli koniecznie potrzeba, będę jadł z panem.
— Dziękuję, mimo że wiem, jakim jesteś dobrym współbiesiadnikiem, kogo innego ja szukam, mój panie.
— Może brata Gorenflota?.. — zapytał Bonhommet.
— Tak jest; może już wieczerzał?...
— Jeszcze nie; śpiesz się pan jednak.
— Dlaczego?...
— Bo za pięć minut skończy.
— Cóż u licha!.. jeszcze nie zaczął, a w pięć minut skończy?...
Chicot potrząsł głową, co w krajach ucywilizowanych, znaczy niedowierzanie.
— Panie — rzekł gospodarz — wszak dzisiaj popieleć, zaczynamy post wielki.
— Ah!... prawda, ale...
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/306
Ta strona została przepisana.