Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/311

Ta strona została przepisana.

— Jakto, prawda? a ty pijesz ową lurę, mogąc pić wyborne wino? ha! ha!
Chicot mówiąc to, wziął czarę i wyrzucił przez okno.
— Na wszystko jest czas, mój bracie — mówił Gorenflot.
— Wino dobre, gdy nie ma co robić; napiwszy się, dobrze chwalić Boga; przecież gdy kto ma mieć mowę, lepsza jest woda: „facunda est aqua”
— „Magis facundam est vinum” i na dowód tego, chociaż także mam mieć mowę, wypiję butelkę owego wina z Romanii, a myślę, że i ty me odrzucisz.
— Ale nie jedz tej zieleniny — rzekł zakonnik — bo niegodziwa.
— Brrru! — zawołał Chicot biorąc talerz do nosa.
I znowu przez okno wyrzucił zieleninę z talerzem, następnie odwrócił się i zawołał:
— Panie Klaudyuszu!
Gospodarz natychmiast się ukazał.
— Panie Klaudyuszu — rzekł Chicot — przynieś mi dwie butelki wina z Romanii, które ma być u ciebie najlepsze.
— Dwie butelki; a to na co? — zapytał Gorenflot — ja nie piję.