— Ho! ho! — mówił Chicot do siebie — po mału rzeczy się rozjaśniają, ale jeszcze nie dość pijany...
I znów napełnił szklanicę.
— Tak — rzekł — śmierć bezbożnikowi!... wiwat msza!...
— Wiwat msza!... — odrzekł Gorenflot, wychylając szklanicę.
— A więc — mówił Chicot, widząc pieniądz na dłoni swego współbiesiadnika i przypominając sobie, że furtyan oglądał ręce przybywających do opactwa mnichów — więc wchodząc, pokazujecie furtyanowi pieniądz?....
— Pokazuję i wchodzę — rzekł Gorenflot.
— Bez trudności?..
— Jak szklanka wina do mego brzucha.
I zakonnik połknął nową dozę szlachetnego napoju.
— Kiedy tak, to powinieneś wejść bez trudności.
— Dla brata Gorenflot, obiedwie połowy drzwi stoją otworem.
— Będziesz miał mowę?
— Będę miał Oto uważaj, przybywam...
— Uważam, bardzo uważam.
— Przybywam, zgromadzenie jest liczne i wyborowe: będą hrabiowie, książęta...
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/322
Ta strona została przepisana.