Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/329

Ta strona została przepisana.

Jakby trzem sędziom, podano im krzesła.
Za nimi, dwunastu mnichów stojących, pozostało w chórze.
Gdy szelest ucichł, mały dzwonek odezwał się po trzykroć.
Był to zapewne znak milczenia, bo zaraz przeciągłe odezwało się „psyt”?
— Bracie Monsoreau — odezwał się mnich który mówił poprzednio — jakie wiadomości przynosisz od księcia Andegaweńskiego?
Dwie rzeczy drasnęły po uszach Chicota.
Naprzód głos donośny, właściwszy na polu bitwy, aniżeli w kościele, następnie, nazwisko Monsoreau, zaledwie od kilku dni znane na dworze.
Wysoki mnich, w sukni z szerokiemi fałdami, przeszedł przez zgromadzenie i krokiem śmiałym wszedł na mównicę.
Chicot chciał ujrzeć twarz jego, lecz nie mógł...
— Dobrze rzekł do siebie — skoro nie możemy dojrzeć cudzych twarzy, to i naszej nie pokazujmy.
— Bracia! — zawołał, a Chicot po glosie poznał wielkiego łowczego — wiadomości z Anjou nie są zadawalniające; nie dla tego, abyśmy