Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/338

Ta strona została przepisana.

Wiwat Gorenflot!...
Zapał tem był większy, że zacny brat w nowem ukazał się świetle.
Aż do tej chwili uważany był, jako rozsądny, gorliwy, a umiarkowany; teraz, z owej pół drogi, brat Gorenflot wyskoczył nagle w szranki, przez co pojednany z wieloma, wzniósł się w pojęciach do stopnia Piotra pustelnika, który pierwszą ogłaszał krucyatę.
Nieszczęściem, albo szczęściem dla tego, co taki wzbudził zapał, jeden z trzech milczących mnichów, schylił się ku małemu mniszkowi, który za chwilę piskliwym głosem, po trzykroć powtórzył:
— Bracia!.. posiedzenie skończone.
Mnichy podnosząc się, przyrzekli sobie nawzajem, usłuchać głosu mężnego Gorenflota i powoli ku drzwiom zdążali.
Wielu zatrzymywało się przed mówcą, aby bratu kwestarzowi powinszować skutku piorunującej wymowy, lecz Chicot zważając, że mógłby być poznany, tak dla głosu, jak dla wzrostu, ukląkł i jak Samuel zdawał się zachwyconym.
Szanowano jego pobożność i każdy przechodząc spoglądał nań z uwielbieniem.
Mimo wszystkiego, Chicot chybił celu.
Opuścił bez pożegnania króla Henryka III-go,