może być zgubionym, dlatego też cofnął się, i wcisnął w konfesjonał, umieszczony pod filarem.
— Przytem — mówił do siebie Chicot — gdyby mię poznano, zgubię nietylko siebie, ale i mojego nierozważnego pana, którego kocham. Zapewne, lepiejby było powrócić pod „Róg obfitości”, ale to niepodobieństwo.
Tak rozumując, coraz bardziej wciskał się w konfesyonał.
Tymczasem mały mnich zawołał:
— Czy już niema nikogo?... bo zaraz drzwi będą zamknięte.
Żaden głos nie odezwał się. Chicot wyciągnął szyję i ujrzał kaplicę pustą, oprócz trzech zakapturzonych mnichów na środku nawy.
— Dobrze — pomyślał — niech tylko okien nie zamkną, dam sobie radę.
— Obejrzyjmy kościół — rzekł mały mnich z kobiecym głosem, do brata furtyana.
— A!... przeklęty — mówił Chicot do siebie — toż to mi będzie ciepło.
Furtyan zapalił świecę, i z małym mnichem zaczął kościół obchodzić.
Nie było chwili do stracenia.
Furtyan, ze świecą, miał właśnie około Chicota przechodzić i mógł go odkryć.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/341
Ta strona została przepisana.