przez Prés-aux-Cleres, około wielkiego Chatelet, przez ulicę Tixeranderie i św. Antoniego. — Nie zboczę nawet i kroku.
I ukłoniwszy się pięciu panom, odszedł mówiąc:
— Mój Antraguet, nie ma z niemi co robić, pójdźmy.
Livarot i Ribeirac śmiać się zaczęli, idąc za Bussym i Antraguetem, którzy wciąż się oglądali.
Ulubieńcy Króla byli spokojni, jakby nic nie pojmowali.
Bussy, przebywając ostatni salon, w którym znajdowała się pani de Saint-Luc, nie spuszczająca oczu z małżonka, był przez nią zatrzymany.
— A! panie Bussy — rzekła — wszędzie mówią o pięknym sonecie, przez ciebie napisanym.
— O sonecie? — zapytał Bussy.
— Tak, na cześć królowej.
— Racz mi go powtórzyć.
— Chętnie — rzekł Bussy podając rękę pani de Saint-Luc i oddalił się z nią powtarzając sonet.
Tymczasem. Saint-Luc z cicha podszedł
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/35
Ta strona została przepisana.