Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/356

Ta strona została przepisana.

chodzi — pomyślał Chicot — który widząc, że to nie żarty, nie śmiał się wcale.
Chicot się mylił.
— Panowie — rzekł łowczy wznosząc rękę — proszę o głos. Mamy ludzi z postanowieniem i lękamy się szczerze mówić jedni do drugich. Pojmujemy rzeczy i kręcimy się w zaklętem kółku.
Dalej panowie, nieco odwagi, śmiałości i szczerości. Nie idzie tu o kochanków królewskich, tylko o łatwość zbliżenia się do jego osoby.
— Dalej! dalej!... — mówił Chicot do siebie wystrzeszczając oczy z konfesyonalu i natężając słuch. Dalej, dalej, słuchamy.
— To co nas wszystkich zajmuje panowie — ciągnął hrabia — to jest trudność, na której stanęliśmy. To co nam dają, trudno przyjąć, bo z tego Europa się śmieje, owe posty, pasye, uczty, rozpusta, trudne są do pogodzenia z sobą.
Nastąpiło głębokie milczenie i każdy ze słuchaczy uczuł się wzruszonym, jakby sam był mówcą.
Pan de Monsoreau widząc, że milczenie zadowolenia dowodzi, tak dalej prawił:
— Zdamy żyć pod niedołężnym panem w chwilach, gdy Hiszpania zapala stosy, kiedy Niemcy budzą swoich reformatorów, kiedy Anglia