Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/381

Ta strona została przepisana.

Wielu zauważyło, bo mieszczanie z Chatres bardzo są ciekawi, że jeden z jeźdzców, a miał to być wyższy, wcisnął w rękę talara hotelowemu słudze i że obadwaj w pół godziny wyjechali na świeżych koniach, wypiwszy tylko po szklance wina grzanego.
Wybiegłszy na pole, jeszcze chłodne, ale błyszczące sasankami, owemi zwiastunami wiosny, wyższy jeździec zbliżył się do mniejszego i rzekł roztwierając ramiona.
— Moja droga, uściśnij mię swobodom, bo teraz nie mamy się czego lękać.
Wtedy pani de Saint-Luc, albowiem ona to była owym mniejszym jeźdzcem, zgrabnie przechylona, z pod szerokiego płaszcza wychyliła ręce, wsparła je na ramieniu towarzysza i zatapiając wzrok w jego twarzy, żądaną udzieliła pieszczotę.
Ta pewność, o jakiej mówił pan de Saint-Luc swej żonie, następnie czuły jej całus, ztąd wypłynęły, że nasi podróżni popasali w Courville, cztery mile od Chartres, gdzie wypoczęli doskonale.
Tam zatrzymali się cały dzień i noc, tajemniczo ukryci w małej izdebce, gdzie kazawszy sobie podać śniadanie, prosili gospodarza, aby