Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/382

Ta strona została przepisana.

mając wzgląd na ich strudzenie, niebudził aż o świcie.
Tego więc poranku napotykamy państwa de Saint-Luc na drodze z Chartres do Nogent.
Tego dnia, ponieważ spokojniejsi byli niż wczoraj, zaczęli podróżować nie jak zbiegi, nie jak kochankowie, ale jak studenci, którzy chętnie na każdym zatrzymują się punkcie, zbierają kwiatki, kamyki i z rozkoszą ścigają oczyma każdego ptaszka, lub zająca.
— Jak to dobrze zależeć od siebie!... — zawołał nagie Saint-Luc. Czy ty to czujesz Joasiu?
— Ja — odpowiedziała z wesołym śmiechem młoda kobieta — ja nigdy wolną niebyłam pierwszy raz w życiu przebiegam tyle przestrzeni ile chcę i biorę w piersi tyle powietrza, ile mi trzeba.
Mój ojciec był podejrzliwy, matka dom tylko lubiąca.
Nigdy nie wychodziłam bez guwernantki, dwóch pokojowych i wielkiego draba, lokaja. Nawet nie przypominam sobie, abym biegała od tego czasu, jak byłam dzieckiem i z dobrą Dyaną bawiłam się w Meridor. O! wtedy przez pola, łąki, krzaki biegałyśmy dowoli, aż nieraz drżące zatrzymywałyśmy się, przestraszone biegiem łani