— Dopierom to dzisiaj rano spostrzegła. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdziem ją zostawiła.
— To Bussy!... — zawołał nagle Saint-Luc.
— Hrabia Bussy!... — powtórzyła zdumiona Joanna.
Pan Saint-Luc tak spiesznie pobiegł naprzeciw przyjaciela, jak dawniej gorliwie starał się go unikać.
— Saint-Luc! nie omyliłem się — mówił wesoło i donośnie Bussy, który jednym skokiem był już przy naszych małżonkach. Witam panią, odezwał się do hrabiny, podając jej portret matki w bransoletkę oprawny.
— Czy pan chcesz nas zatrzymać na rozkaz króla?... — zapytała z uśmiechem Joanna.
— Ja? nie mam tyle u Jego królewskiej mości zaufania, aby mi podobne czynności poruczał. Znalazłem bransoletkę pani w Courville i to mi dało przekonanie, że mnie państwo wyprzedzacie, popędziłem więc konia i przebaczcie, jeżeli was strwożyłem.
— A więc nas traf połączył — rzekł Saint-Luc zacierając ostatnie ślady podejrzenia.
— Raczej Opatrzność — odpowiedział Bus-
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/390
Ta strona została przepisana.