Ta strona została przepisana.
Tu Saint-Luc przypomniał sobie, że Bussy wprowadził mu żonę do Luwru.
— Mniejsza oto — rzekł — ale serce twoje nie próżnuje.
— Przyznaję.
— Czy z miłości, czy z przywidzenia?. — zapytała Joanna.
— Z namiętności, pani.
— A więc pana uleczę.
— Nie sądzę.
— Ożenię pana.
— Wątpię.
— Będziesz pan szczęśliwym jak na to zasługujesz.
— Niestety!... pani, mojem przeznaczeniem jest, być nieszczęśliwym.
— Ja jestem upartą i trwam w moim zamiarze.
— I ja także — rzekł Bussy.
— Hrabio, ulegniesz.
— Pani — rzekł młodzieniec — podróżujmy jak przyjaciele. Wyjedźmy naprzód z piasku, a na nocleg dostaniemy się do tej pięknej wioski co to błyszczy zdaleka.
— Do tej, albo do innej.
— Mało mi na tem zależy.