— Więc nam pan towarzyszysz?..
— Byle to państwa nie zrobiło przykrości.
— Przeciwnie; udaj się pan gdzie my jedziemy.
— A gdzie państwo jedziecie?...
— Do Meridor.
Mocny rumieniec wybiegł na twarz Bussego. Zbladł następnie i jego tajemnica byłaby odgadniętą, gdyby w tym czasie Joanna nic patrzyła na męża.
Bussy miał czas przyjść do siebie, za nim dwoje małżonków rozmówili się oczyma.
— Więc państwo jedziecie do zamku Meridor?... Cóż tam macie za interes?...
— Jest to majątek jednej z moich przyjaciółek — odpowiedziała Joanna.
— Jednej z przyjaciółek... — powtórzył Bessy — która jest zapewne w domu?
— Zapewne — odrzekła pani do Saint-Luc, me wiedząc zupełnie o wypadkach od dwóch miesięcy zaszłych w Meridor. — Czy pan nic nie słyszałeś o baronie Meridor?...
— O baronie Meridor?.... — powtórzył Bussy.
— Albo o jego córce, najpiękniejszej istocie?...
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/394
Ta strona została przepisana.