wnej bramy zamkowej, starca pochylonego i o kiju.
Ubrany on by! w kurtkę aksamitną zieloną, lisami podbitą, u pasa zaś miał srebrną piszczałkę, zawieszoną obok pęka kluczy.
Wieczorny wietrzyk igrał z jego białeml włosami i niekiedy zasłaniał czoło.
Przeszedł most zwodzony, a za nim dwa wielkie psy rasy niemieckiej, postępowały wolnym i równym krokiem, ze łbami na dół zwieszonemi.
Starzec przybywszy do oszklone; bramy, słabym zapytał głosem:
— Kto tam tak dobry, że chce biednego starca odwiedzić?
— To ja, panie Augustynie ~ odpowiedział drżący ze śmiechu głos kobiecy.
Joanna de Cossé, tak nazywała starca dla rozróżnienia od młodszego brata, imieniem Wilhelma, zmarłego przed trzema laty.
Baron zamiast odpowiedzieć radosnym okrzykiem, jak się spodziewała, wzniósł głowę powoli i oczy wlepił w podróżnych.
— Kto jesteś? — rzekł — nie poznaję cię...
— Jakto! pan mnie nie poznajesz? — krzyknęła Joanna. — A! prawda, moje przebranie...
— Przebacz mi — odpowiedział starzec —
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/400
Ta strona została przepisana.