Głos jego słaby i drżący powoli gasł w łkaniu, którem odzywało się serce.
— O czem ja nie wiem? czy się tutaj zdarzył jaki wypadek? — krzyknęła Joanna wzruszona i załamując ręce.
— Dyana umarła! — zawołał starzec z rozpaczą wznosząc ręce ku niebu, kiedy jednocześnie potok łez spłynął po twarzy.
— Umarła! — powtórzyła Joanna, osłupiała z przestrachu i blednąc jak widmo.
— Umarła! — rzekł Saint-Luc z czułem politowaniem dla starca.
— Umarła! — wyjąkał Bussy.
I on także sądził, że Dyana nie żyła. A! biedny starcze, jak ty mię niedługo pokochasz!
— Umarła! umarła! — powtórzył baron — oni mi ją zabili.
— Mój drogi panie — rzekła Joanna, która po odebraniu strasznego ciosu, znalazła jedyną kobiecą ucieczkę w płaczu.
Zaczęła łkać, łzami oblewając starca, na którego szyi zawisła.
Stary pan zamku zebrał się na odwagę.
— Nic to — rzekł — pusty i samotny dom zawsze jednak jest gościnnym. Proszę iść za mną.
Joanna wzięła starca pod rękę, przeszła
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/403
Ta strona została przepisana.