de Meridor, jak równie dla wszystkich, siłę przemożną, to jest: pioruny i burze.
Skoro ranek zaświtał, baron pożegnał swoich gości, których w zamku pomieścił; lecz państwo de Saint-Luc pojmując przykrość swojego położenia, oświadczyli chęć opuszczenia Meridor, skoro to uznają stosownem, i udania się do posiadłości Brissac, sąsiedniej prawie.
Bussy kilka sekund potrzebował na usprawiedliwienie a posiadając tajemnicę, którą w każdej chwili mógł odsłonić, był podobnym do owych czarnoksiężników wschodnich, którzy za jednem poruszeniem laseczki, wywołują łzy, rozjaśniają twarze i uśmiech sprowadzają na usta.
Tych kilku sekund, dostatecznych dla wielkich zmian, użył Bussy na poszepnięcie do ucha parę słów młodej i pięknej pani de Saint-Luc.
Po tych wyrazach, twarz Joanny radośnie zajaśniała, a czoło rozkoszną pokryło się czerwonością.
Widać było perłowe ząbki, wychylające się z pod koralowych ustek, a gdy mąż ciekawy zapytywał ją spojrzeniem, położyła palec na ustach i uciekła jak sarna, przesyłając ręką podziękowanie Bussemu.
Starzec nie uważał tego poruszenia, z okiem wlepionem w rodzinny dom, pieścił machinalnie
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/415
Ta strona została przepisana.