Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/417

Ta strona została przepisana.

nieszczęścia, a przecież jestem spokojniejszy niż kiedym wyjeżdżał.
— Za dwie godziny — odpowiedział Bussy — ocenisz mnie pan jak na to zasługuję.
Nasi podróżni wjechali do Paryża przez przedmieście Ś-go Marcela; ten odwieczny wjazd, lepszy nad inne, osobliwie w tej epoce gdy ta część miasta, najbrzydsza prawda, ale najbardziej paryzka, składała się z licznych kościołów i nieprzeliczonych domów.
— Zapewne jedziemy do Luwru? — zapytał baron.
— Panie — odpowiedział Bussy — najprzód zaprowadzę cię do mojego pałacu, abyś nieco odpoczął i przebrał się, stosownie do godności osoby, której mam cię przedstawić.
Baron umilkł; Bussy skierował drogę przez ulicę Grenelle Saint-Honoré.
Ludzie hrabiego nie oczekiwali go jeszcze, albo raczej oczekiwać przestali.
Wyszedł bowiem z domu w nocy przez małe drzwi, od których on tylko klucz posiadał, sam sobie osiodłał konia i wyjechał widząc się tylko z Remy le Haudouin.
Łatwo pojąć, że jego nieodgadnione zniknięcie, przygody doznane w zeszłym tygodniu, zwyczajne spotkania, którym nawet rany nie prze-