Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/419

Ta strona została przepisana.

jecie oczyma, czy to ja sam czy tylko mój cień. Patrzcie, patrzcie, dotykajcie mnie nawet. Moje dzieci, pomóżcie temu panu zsiąść z konia i pamiętajcie, że on jest przedmiotem szczególniejszego mojego uszanowania.
Bussy umyślnie zwrócił uwagę służących na starca, albowiem z początku nań nie zważali, sądząc z jego skromnych i nie modnych sukni, ze starego konia, który nie mógł wytrzymać porównania z wierzchowcami Bussego, i brali go za jakiegoś prowincjonalnego masztalerza, którego, jakby z drugiego świata, pan ich lubiący przygody, z sobą przyprowadza.
Po tych wyrazach, obstąpili barona. Haudouin śmiejąc się, patrzył z daleka na wszystko; potrzeba było całej powagi Bussego, aby radosny uśmiech spędzić z wesołej twarzy młodego lekarza.
— Prędzej, pokój dla tego pana — zawołał Bussy.
— Jaki?... — zapytało na raz pięć, albo sześć głosów.
— Najlepszy, mój własny.
Podał rękę starcowi, aby wejść na schody i aby go przyjąć jak tylko można najgodniej.
Pan de Meridor pozwalał się wieść prawie bezwłasnowolnie.