— Czy nie słyszałeś kiedy o panu de Bussy?
— Co u licha! — odpowiedziałem — Bussy, waleczny Bussy.
— Ten sam, pewnie ten sam.
— Zapewnie twoja pani?...
— Moja pani zamężna.
— Zamężna i pewnie cnotliwa małżonku, jednak myśli niekiedy o owym młodzieńcu, osobliwie dlatego, że był raniony, interesujący i spoczywał na jej łóżku.
— Mówiąc szczerze — odrzekła Gertruda — moja pani myśli o nim niekiedy.
Żywy rumieniec wystąpił na twarz Bussego.
— Mówimy o nim niekiedy — dodała Gertruda — osobliwie, gdy jesteśmy same.
— Wyborna dziewczyna! — zawołał hrabia.
— Cóż mówicie o nim? — zapytałem.
— Ja opowiadam pani, jak jest walecznym — odpowiedziała — bo w całym Paryżu to utrzymują; nawet nauczyłam panią piosneczki, która bardzo jest w modzie.
— Ah!... znam ją, czy nie ta?....
To d’Amboise młody.
Kto czuły i wierny?