Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/431

Ta strona została przepisana.

Dyana żyłaby jeszcze, gdyby hańbę nad zgon przełożyła.
— Cierpliwości, panie baronie — rzekł Bussy ze szczerym uśmiechem, który najlepszym był środkiem przekonania — nie należy przedwcześnie uprzedzać się. Ręczę słowem honoru, nic tu podobnego nie znajdziesz. Kobieta, którą masz ujrzeć, jest cnotliwą i godną poszanowania.
— Co to za jedna? Jest to... jest to żona jednego z twoich znajomych.
— Czy tak?... a dla czego mówiłeś, że książę ją kochał:
— Bo zawsze mówię prawdę, panie baronie; wejdź, a przekonasz się o wszystkiem.
— Pamiętaj, że kiedym opłakiwał moje dziecię, mówiłeś: „Pociesz się baronie, nieskończone jest boskie miłosierdzie;” mnie zaś obiecywać pociechę, jest to cud przyrzekać.
— Wejdź pan — powtórzył Bussy z tym samym uśmiechem, który czarował starego.
Baron zsiadł z konia.
Gertruda wybiegła do bramy i patrzyła oczyma zdumionemi na lekarza, Bussego, i na starca, tem bardziej, iż pojąć nie mogła, jakim cudem wszyscy trzej zeszli się razem.