Baron wyciągnąwszy rękę, napotkał ramię Bussego i wsparł się na niem.
— Dyana żyje! — mówif baron.
— Dyana! moja Dyana, o której mówiono, że umarła!
I silny wojownik, czynny w wojnach obcych i domowych, stary dąb, którym śmierć Dyany zachwiała tylko, ów szermierz mężnie walczący z boleścią, pod ciężarem radości zadrżał i byłby spadł ze schodów, żeby go był Bussy nie wstrzymał.
— Mój Boże, panie Bussy — zawołała Dyana zstępując ze schodów ku baronowi, co się stało mojemu ojcu?
Strwożona naglą bladością i dziwnem wrażeniem, zapytywała więcej spojrzeniem, niż głosem.
— Baron de Meridor sądził, że pani umarła, opłakiwał cię, jak czuły ojciec najlepsze dziecię.
— Jakto! — zawołała Dyana — i nikt go nie wywiódł z błędu?
— Nikt.
— Tak, nikt, nikt — zawołał starzec odzyskując zmysły — nikt, nawet pan de Bussy.
— Niewdzięczny! — rzekł Bussy z wyrazem słodkiego wyrzutu.
— Tak — odpowiedział baron — tak, masz
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/433
Ta strona została przepisana.